sobota, 19 stycznia 2013

zima w 17 sylabach

Doszłyśmy z BSławą Sibigą, że skoro już jest po wieczorku z poezją haiku naszego autorstwa, to możemy umieścić naszą zimową konwersację poetycką również tutaj, na moim blogu. Ot tak, jeśli ktoś by miał ochotę jeszcze raz zetknąć się z naszymi tekstami. Albo jeśli z tego lub innego względu wczoraj nie dotarł, mimo chęci. 
~~~~~~~


Z
spójrz droga wśród drzew
za nami ukryty dom
wejdź i ogrzej się

S
mój stary dom
pierwsze płatki śniegu
spadają w ciszy

Z
ubrana w płaszcz
wychodzę między mrozy
czekam na podróż

S
pusta droga -
w starych koleinach
noworoczny śnieg

Z
szły tędy sarny
wiem – wodę przeskoczyły
ślady na śniegu

S
pierwszy śnieg
wokół paśnika
coraz więcej śladów

Z
zimowe lasy
przepełnione wierszami
ślady na śniegu

S
pierwszy dzień zimy
skrzypienie pod nogami
coraz głośniejsze

Z
śniegowe haiku
skrzypienie pod butami
białej podłogi

S
kulig
przez zaśnieżony las
płonące pochodnie

Z
na Ogrodowej
wieczorny bal chochołów
goreją okna

S
jaka wrzawa -
przez niedomknięte drzwi
pierwsze płatki śniegu

Z
słucham twych kroków
na schodach przed domem – nic
tylko gawrony

S
świeży śnieg
chłopak pyta
o moje imię

Z
wymarzę ciebie
zmarzniętego ze śniegu
wyczaruję cię

S
płatki śniegu
na rozognionej twarzy
przez chwilę

Z
roznamiętnienie
- gorące policzki i
znikający śnieg

S
lodowaty wieczór -
co chwilę trzask
z kominka

Z
kto mnie weźmie za
ręce kiedy cię nie ma?
mróz – marzną dłonie

S
bezsenna noc
księżyc wędruje
moje myśli za nim

Z
popatrz w górę
gdziekolwiek jesteś – nie wiem
czy też widzisz śnieg?

S
biel -
płatki śniegu
z ciszy w ciszę

Z
na pusty ogród
spadają płatki śniegu
cicho szeleszcząc

S
dzika róża
ileż czerwieni
w kryształkach lodu

Z
w zimie czerwień
rozkwita na policzkach
i krwawią głogi

S
nagły trzepot -
z gałęzi na gałąź
śnieżna lawina

Z
gniazdo na krzewie
puste czy śpią krasnale
pod śnieżnym kocem?

S
śpiew bogatki
grudniowe słońce
na kęsie słoniny

Z
marznę więc marzę
o locie na południe
na grzbiecie gęsi

S
podróż w nieznane
nikną ślady
w śnieżnej zawiei

Z
nawroty zimy
ale to już ostatnie
zimno śnieg i mróz

S
zimowy ogród
w pracowni malarza
gasną światła

Z
trawy już rosną
słyszę szemranie- ach nie
to śnieg, nie trawy

piątek, 11 stycznia 2013

Na łodzi podwodnej nie ma miejsca na sentymenty...

Wbrew pozorom nie zapadłam w sen zimowy. Żyję i mam się dobrze, dziękuję. Standardowo dopadł mnie syndrom styczniowy, czyli przygotowania do sesji, a tym roku nawet nie tak strasznej, ale dzielącej mój kalendarz wespół w zespół z innymi zobowiązaniami i obowiązkami, zarówno uczelnianymi jak i bardziej prywatnymi. 

Tak czy siak, powrót z sylwestrowych wojaży okupiłam bolesnym powrotem do rzeczywistości. Tym gorszej, że stanęłam przed wyzwaniem praktycznie niewykonalnym (chociaż jak mawiał kapitan Jack Sparrow: "To nie niemożliwe, tylko mało prawdopodobne"). Kiedy szykowałam listy do świętych Mikołajów ze śmiechem przyjęłam fakt, że 90% pozycji to literatura. Potem przestało mi być do śmiechu. Stanęłam bowiem przed wyzwaniem wepchnięcia w półki wszystkich otrzymanych z okazji Świąt książek. Czekało mnie dobrze ponad trzydzieści centymetrów katorgi. 

Niestety, wygląda na to, że u mnie w pokoju zjawisko L-przestrzeni nie istnieje. Powierzchnia regałów się nie zagina (przynajmniej na razie. Potem może się co najwyżej zarwać pod własnym ciężarem...) i dostępność płaskich powierzchni na których można postawić twór książko-podobny znacząco... ba! Nawet krytycznie, maleje. A poza tym, (chociaż Homek Toft się nie zgodzi) porządek w książkach musi być!

Odkryłam z bólem, że na mojej łodzi podwodnej (bo tak nazywam swój mikroskopijny pokoik, który jest wyższy niż dłuższy i z tego powodu wymagał odpowiedniej zabudowy) niestety nie ma miejsca na sentymenty. Przynajmniej niektóre. A na pewno nie ma miejsca na pozycje "zbędne". Oczywiście: wszystkie książki są wartościowe (nawet te złe, bo uczą nas jak NIE pisać), ale umówmy się - do niektórych pozycji się już nie wraca bo są AŻ TAK złe. Inne są nie najgorsze, ale zwyczajnie nie trafiły w gusta. To dobra okazja, żeby się tych pierwszych pozbyć "szerokim rzutem za okno", a te drugie posłać dalej w świat, do dobrych ludzi którzy zapewnią im ciepły kąt. (A propos, nie jest ktoś zainteresowany kupnem 1 i 2 tomu "Opowieści rodu Otori"? Tak tylko pytam).

Uprzedzając fakty powiem, że trochę się nagłówkowałam, zwłaszcza w dziedzinie myślenia przestrzennego, ale ostatecznie udało mi się wyczarować te trzydzieści centymetrów. Uświadomiłam sobie jednak, jak dziwne mam gusta literackie. W ramach rozgrzeszenia z inicjatywą 52 sporządziłam dla siebie spis, co poza lekturami i tekstami stricte uczelnianymi przeczytałam w przeciągu ostatniego roku. Stwierdziłam, że moja lista praktycznie sama się pięknie dzieli na podgrupy tematyczne. W ten sposób się dowiedziałam, że jestem przepełnioną liryzmem morderczynią o krwawych zapędach, w wolnych chwilach analizującą zawzięcie problemy antropologiczno-kulturoznawcze, jednakże niewyżytą seksualnie (o czym niezbicie świadczą "Niebezpieczeństwa onanizmu" oraz "Afrodyzjak zewnętrzny albo Traktat o biczyku"). Powiedz mi jakie książki czytasz, a powiem ci kim jesteś... wesołe. Ale mamy nowy rok, nowe książki i być może - nowe wybory tematów, choć wątpię. Tytuły prezentów gwiazdkowych wybitnie przeczą temu założeniu.

Oddzielną kwestią jest to, kiedy ja to wszystko przeczytam? Lista książek rośnie, a czasu nie przybywa. 
Och, dlaczego, dlaczego...? So Many Books, So Little Time...

~~~~

Poniżej niedawna rozmowa ze Snusmumrikenem zwanym w skrócie Mumrikiem: 

Niespodziewanie, w trakcie dyskutowania o powrotach na uczelnię i kłopotach z pakowaniem tobołków. 
Mumrik - Zastanawiam się, jak spakować do walizki ośmioksiąg Kinga, który dostałem.
ja - Jak to? ...Cały ośmioksiąg?
Mumrik - - No tak. Przecież ja to zamierzam całe przeczytać!
ja - Aha... Ale Mumrik... Przecież ty tego i tak nie przeczytasz za jednym zamachem w ciągu tygodnia. Więc tak sobie myślę, że skoro i tak niedługo wrócisz do domu, to przecież możesz sobie spakować, powiedzmy, tylko dwie pierwsze części. Na początek ci wystarczą. Są duże więc zanim je skończysz minie trochę czasu, a jak niedługo przyjedziesz do domu, to przykładowo, zostawisz przeczytany pierwszy tom a weźmiesz ze sobą trzeci.
Mumrik jak to Mumrik. Zamyślił się głęboko nad tym co zostało powiedziane i nie odpowiedział. Myślałam, że zbagatelizował sprawę, ale nie. Jednak wrócił do tematu:

Mumrik -Wiesz? Przemyślałem sobie to, co powiedziałaś. I miałaś rację... Na razie wezmę tylko cztery tomy!


 Ci vediamo!