środa, 5 października 2011

dym z ogniska, Włóczykije i gęsi czyli co jesień robi z Zuzanną

Niektórzy mogą być trochę zawiedzeni moimi ostatnimi wpisami, a zwłaszcza postem z zeszłego tygodnia. Gdzie się podziały haiku i haigi w formie kolażu? Cały liryzm diabli wzięli, można by powiedzieć. To już nie jest świat w 17 sylabach, tylko jakieś nie-wiadomo-co. Tych, którzy tak właśnie sobie myślą i których rozczarowałam zmianami na blogu szczerze przepraszam, ale też zwracam uwagę, że nie samą poezją człowiek żyje, a ponadto "la donna è mobile" - kobieta zmienną jest. (A ja to już chyba w szczególności). Co nie oznacza oczywiście, że porzuciłam haiku i kolaże na rzecz radzieckiego munduru i karabinu Mosin. Nie będę jednak ukrywać, że jestem osobą złożoną i skomplikowaną, łączącą w sobie wiele sprzecznych cech. Niektórym może wydawać się to sztuczne, ale takie nie jest. Zresztą dlaczego w jednym ciele ma siedzieć osoba o tylko jednym, jasno określonym zbiorze niewykluczających się nawzajem cech? Przecież to strasznie nudne!

Tak czy siak, dzisiaj, w ramach "wyrównywania nierówności" na moim małym kawałku internetowej przestrzeni, będzie mowa o jesieni, czyli (dla mnie przynajmniej) jednej z dwóch najpiękniejszych pór roku. Wiele osób nie jest miłośnikami października bo "jesień" to: "zimno, wczesne wieczory, deszcze i w ogóle szaruga. I owszem, listki w trawie leżące są śliczne, ale ile można się gapić na liście?". Ja do tego grona nie należę i wręcz przeciwnie - uwielbiam jesień (oraz zimę, ale o tym kiedy indziej). Nie tylko z powodu drożdżówek Moniki ani herbaty pitej litrami.

Jesień zawsze była dla mnie bardzo płodnym okresem jeśli chodzi o wiersze. Myślę, że to z powodu tej unoszącej się namacalnie w powietrzu nostalgii. Kulinarna pisała ostatnio, że czuje "specyficzny zapach, szczególnie wieczorami. To tak, jakby gdzieś poza zasięgiem mojego wzroku paliło się ognisko". To właśnie ten zapach dalekich ognisk i suchych liści mam na myśli, mówiąc o nostalgii. I to właśnie on sprawia, że jesienią staję się bardziej rozluźniona i chyba bardziej liryczna. Ale nie ma w tym nic dziwnego. W końcu to jesienią wszystkie Włóczykije odchodzą na południe, a ich zielone kapelusze nikną we mgle wieczornej. Również dzikie gęsi i żurawie odlatujące w dal są moją ulubioną częścią krajobrazu jesiennego. Można polecieć na skrzydłach cytatu i powiedzieć, że wrzesień "na klucz zamknęły żurawie". Ale wolę powiedzieć to sama, w siedemnastu sylabach:
marznę więc marzę
o locie na południe
na grzbiecie gęsi
ale niestety tak się nie da, więc jedynie:
nocami słyszę
jak dzikie gęsi lecą
zjadając gwiazdy 
Miałam okazję obserwować to w minioną sobotę, będąc na ognisku za miastem. Wrażenie było niesamowite. A znikające i pojawiające się na nowo po przelocie klucza gwiazdy pewnie jeszcze na długo zostaną w mojej głowie.

Dlaczego jeszcze uwielbiam jesień? Trudno powiedzieć. Kocyk i kubek z czymś ciepłym do siorbania nie wszystkich przekona, że ta pora roku wcale nie jest taka zła. Tak naprawdę wszystko polega na uchwyceniu nieuchwytnego. Może więc pewnym wytłumaczeniem będą moje dwie nowe prace, jeszcze nieopublikowane w internecie, które nieoficjalnie nazwałam "Bliźniaczkami Jesiennymi". Starsza z bliźniaczek, Siostra Zielona, już swoje przeżyła i ma za sobą pełne uniesień lato. Teraz z niepokojem patrzy przed siebie, obawiając się tego mroku i zimna, przed którym ją wszyscy ostrzegają. Wręcz żółknie od tego niepokoju i pełna obaw powtarza: "jesień i zima / uschną kwiaty i liście / po namiętnościach". W przeciwieństwie do niej, młodsza, Czerwona Siostra, z typową dla młodych osób ciekawością wypatruje jesieni. Czuje przez skórę, że coś się święci i bardzo chce wiedzieć co. "Już się rumieni / dzikie wino za oknem / zakłopotane". Pewnie też chciałaby się zarumienić, biedaczka, tak samo jak te liście. Może jej się uda, kto wie? Bo paradoksalnie kobiety w mojej rodzinie zwykle zakochują się właśnie o tej porze roku, a ja nie jestem wyjątkiem. Więc cóż w tym dziwnego, że czekam na jesień?
A wszystkim innym życzę, żeby tegoroczna jesień była "do przeżycia" i "do polubienia".

"Bliźniaczki Jesienne"czyli kolaż 239 i 240.

2 komentarze:

  1. Po tym Twoim wpisie zastanawiałam się długo, dlaczego tak na prawdę nie przepadam za jesienią. Z jednej strony jest ta szarówa, chłód i coraz krótsze dni, a z drugiej takie momenty, gdy za oknem deszcz, a ja rozkoszuję się ciepłą herbatą i ciekawą lekturą. To bardzo przyjemnie spędzone chwile, niemożliwe wiosną czy latem. Jednakże odpowiedź na pytanie, co mimo wszystko powoduje moją niechęć do jesieni, dzisiaj przyszła sama: to, że wraz z jej pojawieniem przeziębiam się -.- To chyba podświadomie powoduje, że mam alergię na jesień.

    (tak, to znaczy, że jestem przeziębiona. znowu! jak co rok!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesień jest najpiękniejsza
    po latach
    zyskuje na urodzie i szepcie
    jak aleja
    na której wieczny student
    otwiera
    księgi jakby były pierwsze

    w oczekiwaniu na to co teraz
    klonom opadają ręce

    i niech tak już zostanie.

    OdpowiedzUsuń