sobota, 13 listopada 2010

o teorii klasycznego haiku i o tym, co wynika z niej w praktyce

Haiku piszę od stycznia 2008 roku. Urzekła mnie prostota i celność tej formy literackiej. Ukazanie tego, co obiektywne, przez to, co subiektywne. W przeciwieństwie do większej części literatury europejskiej w haiku nie chodzi o wymyślanie, przekonywanie do czegokolwiek i bycie na pokaz. Sens tej poezji nie kryje się tylko w formie 5-7-5. Chodzi w niej o uchwycenie chwili, jej sensu i subtelnego przemijania, "objawienie rzeczy powszechnej".
Oczywiście, to nie są jedyne wymogi. W internecie można znaleźć mnóstwo porad jak napisać dobre haiku i czym "to" właściwie jest. Można się więc w krótkim czasie dowiedzieć, że haiku nie może być rymowane, operować bogatymi słowami ani skomplikowanymi porównaniami. Powinno mieć puentę ale nie morał, ponieważ haiku nie jest "cytatem motywacyjnym", i tak dalej.
Poza podziałem na trzy wersy (który jest sprawą sporną. Oryginalne japońskie haiku składało się z jednej linijki, a podział trójwersowy stosuje się w tłumaczeniach i utworach pisanych poza Krajem Wiśni) w rozkładzie 5 na 7 na 5 sylab (czy raczej metrum, jeżeli dobrze pamiętam) dochodzą do tego jeszcze dwa istotne elementy:  kigo czyli "słowo na temat pory roku" oraz kireji - słowo odcinające, dzielące wiersz na niezależne części.
Jak jednak teoria ma się do praktyki? Sama nie raz, nie dwa nie spełniłam wszystkich "warunków". Jedyne czego trzymam się zawsze i nieodwołalnie, to podział sylabiczny. Ot, taka kobieco-artystyczna fanaberia. Po prostu osobiście uważam, że trzeba mieć czasem jakiś ogranicznik, który pozwoli na rozwój w wyznaczonej w ten sposób przestrzeni (to trochę jak dodatkowy obciążnik w czasie treningu). Jednak poza trzema wersami wypełnionymi siedemnastoma sylabami tekstu, jak bardzo ja i inni poeci przestrzegamy wszystkich zasad tradycyjnego haiku?
Często zdarzało mi się dorabiać do obserwowanego obrazu ideologię, nie raz, nie dwa pominęłam kireji a nawet kigo, mimo że często czerpię inspirację właśnie z przyrody i z pór roku.  Zdarzało mi się mówienie o sobie i swoich wewnętrznych przeżycia, a nawet układanie erotyków w formie zarezerwowanej dla haiku. Czy to źle? Nie wydaje mi się.
Świat się zmienia. Zmieniają się odbiorcy i ich wymagania. Zmienia się to, co dotyka twórców, więc zmienia się tematyka ich dzieł. Trzeba przyznać, że dosyć dużo tego "zmienia się". W takim razie, może i formy poetyckie powinny się zmieniać? Każdy klasyk i każda tradycja była kiedyś bulwersującą nowością, czyż nie? Być może jesteśmy więc świadkami narodzin czegoś nowego, jakiegoś haiku współczesnego albo jeszcze czegoś innego? ala, napisała mi niedawno komentarz o następującej treści:
(...) ja napisałam jedno [haiku] :
serduszka
na moich paznokciach
szepczą palcom miłość.
ale pewnie to nie haiku .(: 
A niby dlaczego to nie ma być haiku, droga alu? W mojej opinii w niczym twój wiersz  nie jest gorszy od tekstów Basho czy Shiki. Ja napisałabym to tak: palce stęsknione / tak pełne miłości do / nieobecnego. A Basho? Kto wie? Mimo iż bardzo go lubię i szanuję, to lepiej niech pozostanie w dalekim, XVII wieku.  

Kolaż 149
tłumaczenia wykorzystanych w kolażu wierszy również do przeczytania TUTAJ

1 komentarz:

  1. pierwszy raz słyszę o haiku :) Twoja wiedza jest imponująca dla mnie, dla osoby ,która na ten temat nic nie wie, a zwłaszcza Twoja sprawność jaką się posługujesz tą wiedzą czyli w pisaniu haiku. Co do zmian w samej poezji to uważam,że masz racje,świat idzie do przodu i tak samo to co narodziło sie kiedyś, aby nie zostać zapomniane także musi nabrać nowej formy. To jakby udoskonalać się dzięki nowym, doskonalszym umysłom.
    Pisz dalej i twórz swój indywidualny rodzaj Haiku. Bo w końcu każdy coś tworzy dzięki sobie i swoim emocjom :)

    OdpowiedzUsuń