niedziela, 21 sierpnia 2011

sierpień czyli "wiedz, że coś się dzieje"

No i jak to ten czas leci. Już 21 sierpnia, co oznacza, że za półtora tygodnia (dokładnie za 10 dni) moje podwórko będzie wolne od rozwrzeszczanych dzieciaków. Oto bowiem wielkimi krokami zbliża się największy ogranicznik wolności nieletnich krzykaczy - szkoła

Mnie jako studenta to oczywiście nie dotyczy. Przede mną jeszcze ponad miesiąc bel far niente. Mogę więc z czystym sumieniem i spokojem stwierdzić, ze cieszę się na zbliżający się nieuchronnie wrzesień. Jedynymi osobami, które podzielają mój entuzjazm są chyba tylko pierwszaki, dla których pierwsze w życiu tornistry, piórniki z kredkami no i oczywiście tyty są wystarczającą zachętą, by w radosnych podskokach wkroczyć do tej jaskini lwa, z której wyjdą najwcześniej za 9 lat i skutecznie odganiają wszelkie ewentualne smutki. (Do czasu). 

Zauważyłam jednak u siebie niepokojące objawy, praktycznie do tej pory jeszcze niespotykane. 

Późne przedpołudnie. Jeszcze wymiętoszona po niedawnym wygrzebaniu się z łóżka, ale już po śniadaniu, siadam z pierwszą tego dnia kawą przed komputerem. Szybkie sprawdzenie poczty oraz rzeczy "stałych" (każdy ma kilka taki stron, na które wchodzi zawsze i wszędzie, sprawdzając czy nie nastąpiła przypadkiem jakaś aktualizacja). Dodatkowo obowiązkowe kliknięcie na Pajacyka i Pustą Miskę. Jeszcze zanim kawa wystygnie wszystko jest już sprawdzone. Co teraz? 

Ja - Nie chce mi się tu siedzieć. 
Mama - To nie siedź.
Chwila milczenia. 
Ja - Wiesz co... Idę się pouczyć. 

Jak mogło do tego dojść? 
Come è potuto succedere? Come?! 

2 komentarze: