poniedziałek, 12 grudnia 2011

co ma piernik do wiatraka a sól do wiersza

Pomyślałby kto, że pisanie wiersza albo piosenki, to taka kaszka z mleczkiem. Że człowiek siądzie i napisze bez kłopotów kilka zwrotek, no bo co to za filozofia sklecić kilka rymów? Walnie się trochę miłości, trochę tragizmu, upchnie się razem słowa takie jak "śmierć", "kocham", "nienawidzisz", "łzy", "samotność", "czarny anioł" i "odejście" i będzie miodzio. Jakież to naiwne.

Osobiście zawsze wzbraniałam się przed pisaniem wierszy jako takich. Owszem, miałam jeden mały epizod poetycki przed "erą haiku", jeszcze uczniakiem będąc, ale miało to naprawdę niewiele wspólnego z prawdziwą poezją. Zawsze jak o tym myślę, przypomina mi się scena z Muminków (niestety tych telewizyjnych, nie książkowych), w których Mamusia rozmawia z Tatusiem o jego pamiętnikach:
- Jak Ci idzie pisanie, Mój Drogi? 
- Beznadziejnie. Doszedłem do tego nudnego fragmentu mojej młodości...
- A jaki to okres? 
- Ten w których pisałem wiersze. 
Zaiste, prawdziwe. Mogłabym powiedzieć to samo.

Mając tamtą młodzieńczą porażkę w pamięci, od lat starałam się wystrzegać tej formy literackiej wychodząc z założenia, że świat nie jest gotowy na jeszcze jednego grafomana. Bo nie liczyłam (i nadal nie liczę) na cud i bycie samorodnym talentem, który równałby się Szymborskiej czy Osieckiej. "Nim napiszesz wiersz, pomyśli i zważ, jak dalece słuszny to krok i czy na pewno masz czas, żeby pisać wiersz"*. No to siedziałam i zważałam. Do czasu. Wszystko przez jedną Czarownicę od Goździków, która połechtała moją próżność, uderzyła w czułą strunę kolaborantki artystycznej (o tym kiedy indziej) i bardzo z siebie zadowolona pchnęła mnie w ramiona rytmów i rymów. A przecież obiecywałam sobie abstynencję w tej dziedzinie. Owszem, czasem powiedziałam o sobie per poetka, ale zawsze z przymrużeniem oka albo lekką nutą kpiny i autoironii. Nie zamierzałam nigdy aspirować do tego miana.

Przede wszystkim dlatego, iż zawsze wychodziłam z założenia, że jak coś robić, to robić to dobrze, od początku do końca. Żadnej fuszerki i kłapania trzy po trzy. Nigdy nie chciałam się zniżać do tandety (jakiej niestety pełno ostatnimi czasy w internecie), szczerze wierząc, że jeśli być poetą, to być Poetą jak Leśmian, Przybora czy Pawlikowska, a skoro do nich nawet w ułamku nie dorastam, to nie warto zaczynać. No ale jednak dałam się Wężowi skusić i usiadłam nad wierszoklectwem po raz drugi w życiu, tym razem z większą rezerwą i ostrożnością. Prawdę mówiąc zabierałam się do tego jak pies do jeża, ale w końcu się udało. Nie jest to duże dzieło, raczej miniaturka, którą należałoby w przyszłości rozszerzyć, poprawić, polepszyć, przerobić...

Po haiku mam bardzo duży lęk do obszerniejszego pisania czegokolwiek. Lubię długie formy literackie, ale porównując moje teksty na przestrzeni lat można zauważyć, że zdania stały się chyba dużo bardziej ascetyczne, pozbawione zbędnych (?) ozdobników, a także zredukowały się ze zdań wielokrotnie złożonych do zdań, prawdę mówiąc, prostych. A czy nie powinno być odwrotnie?
Tak ciężko utrzymać dobry ton i nie przesadzić. To jak z dosalaniem zupy. Szczypta uwydatnia smak, sprawia, że staje się bardziej wyrazisty. Ale jeśli człowiek przesoli, to jedynym wyjściem z tej sytuacji jest dolanie wody, a przecież ile można tej wody dolać bez rozmycia innych smaków? Może jednak lepszy jest niedosyt niż przesłodzony (a raczej przesolony) nadmiar?

Czekam teraz na czary tej drugiej Czarownicy, od Goździków Czerwonych. Wrzosowata na razie zakończyła swoje zmagania, ale już po cichu myśli nad następnym wierszydłem licząc, że może być tylko lepiej. Do czego to doszło...
Ci vediamo!

Kolaż 236

* "Uno momento mortis" – Grzegorz Turnau

1 komentarz:

  1. Jak miałam lat naście-siadałam, brałam pióro i wylewałam tony swych uczuć na papier. W podstawówce tworzyłam wierszyki i wygrywałam konkursy. Pisałam dla siebie, dla innych, dla ukochanego, na kartkach urodzinowych. Teraz zabij mnie- nie potrafię. Ale tak w zasadzie co decyduje o tym, że coś jest dobre, że można to opublikować. W pisaniu najfajniejsza jest wolność.

    OdpowiedzUsuń