wtorek, 3 kwietnia 2012

igła w stogu siana czyli w poszukiwaniu zaginionej erotyki

Tak się zastanawiam w jakich czasach przyszło nam żyć i nie skaczę z radości zachwycona potencjalną przyszłością. Ale lepiej zacznę od początku:

Czasem nachodzi mnie ochota na zrobienie kolażu o tematyce erotycznej. Wszystko fajnie: pomysł jest, haiku też, trzeba tylko znaleźć odpowiednią ilustrację. No i wtedy zaczynają się schody i swoista wojna z wiatrakami, czyli długie ślęczenie w internecie lub przy półce z książkami w poszukiwaniu dobrego szkicu. O paradoksie - jest to prawie niemożliwe. Ilustracje w książkach są zwykle albo reprodukcjami obrazów (jak to mówię:) "klasycznych", co mnie zdecydowanie "nie kręci", albo są rozbrajająco naiwne i nie nadające się do tego typu kolażowych kompozycji, ewentualnie są po prostu nieodpowiednie stylistycznie (co jest chyba przypadkiem najczęstszym). Zostaje więc deska ratunkowa internetu, ale i tam pustki. Kto by pomyślał?

Przejrzałam do tej pory już dziesiątki o ile nie setki stron, również tych o tematyce erotycznej, w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby się nadać na element kolażu. Niestety - wszelka Kamasutra i schematy pozycji seksualnych są przestawione w sposób albo żartobliwy (żelko-misie, zwierzątka i inne śmieszności), toporny jeśli idzie o kreskę albo po prostu wulgarny (chociażby wszelkie instruktarze typu foto-gif). W takich momentach myślę sobie: "niemożliwe, żeby nic więcej nie było w tej próżni informacji jaką jest internet!" i niezrażona (co najwyżej ubawiona lub zniesmaczona) szukam dalej. 

Przy okazji niedawnych takich poszukiwań trafiłam na anglojęzyczną stronę o historii sztuki, z obszernym działem "Pin-up Art". Zatarłam łapki i zaczęłam dokładniejsze poszukiwania. Z prac Alberto Vergasa miałam już okazję skorzystać, jednak liczyłam, że rozszerzę asortyment. Coś tam znalazłam, przyznaję, ale zamiast pokaźnych łowów utwierdziłam się w moim poglądzie na dzieje erotyki.

Najpierw trafiłam na ilustracje Charlesa Dana Gibsona (1867-1944) którego dziewczyny trudno (pomimo sporej urody i uroku) uznać za erotyk w dzisiejszym tego słowa znaczeniu - zbyt długie rękawy, zbyt wąskie spódnice, za to kołnierzyki baaardzo wysokie. Tymi ilustracjami raczej trudno wywołać dzisiaj pożądanie, co najwyżej tkliwość, wzruszenie lub sentyment. Trochę dalej natrafiłam dla odmiany na Xaviera Sagera (1870-1930), którego panienki z początków XX wieku ubrane były w bufiaste koszule nocne do połowy ud, maleńkie buciki na obcasach, do tego oczywiście obowiązkowe pończochy i sporadycznie jakiś drobiazg typu czepek albo wstążka we włosach. Oto jakaś holenderka w granatowej sukni obraca zaskoczona głowę, podczas gdy wiatr podwiewa jej spódnicę ukazując chude nóżki i wielkie, białe barchany. A tam inna dziewoja, bierze prysznic i śmieje się, pewnie dlatego, że ma na sobie czerwony kostium kąpielowy z nogawkami i chustę na głowie. Ale jest i odrobina golizny - przeglądając się w lusterku czerwonowłosa piękność siedząca na łóżku nie zauważa, że z koszulki nocnej wysuwa się lekko jedna pierś. No dobrze, szukajmy dalej.

Niedaleko od Sagera znalazłam folder "lat 20-tych" z pracami Suzanne Meunier (1847-1954). Tutaj nagość kobiecych piersi była już częstszym zjawiskiem: a to któraś z pań rozbierała się do kąpieli, a to do malowania obrazu, a to jeszcze inna dla odmiany ubiera buty i nie zwraca uwagi na niesforną bluzkę. Sporadycznie jedna lub druga panna leży w negliżu w pościeli, czasem paląc przy tym papierosa (ładnie to tak palić w łóżku?). No a te aniołki, które pomagają się ubrać niektórym dziewczętom - sam cukier! Fruwają na tych swoich malutkich skrzydełkach i układają wszystkim chętnym kokietkom fryzury, malują paznokcie u nóg, wiążą buciki, pudrują szyję, a nawet kolorują na czerwono sutki (!). Jeden się chyba nie spisał, bo leży raniony w pierś strzałą obok lekko nadąsanej dziewczyny, a drugi ma połamane nóżki i opatrunek na pyzatym pyszczku. Ciężki jest los kosmetyczki, jak widać...

Następny w kolejce był Gil Elvgren (1914-1980) i jego wizja dziewczyn, które (negliżu, ani) żadnej pracy się nie boją i dzielnie starają się sprostać obowiązkom nauczycielki, wróżki, kucharki, łyżwiarki a nawet sprzątaczki-pokojówki, walcząc równocześnie z kłopotliwą, plączącą się i kusą spódnicą. Przy okazji warto wspomnieć o panu Art'cie Frahm (1907–1981), który miał dziwną obsesję na punkcie za dużych majtek, które same z siebie spadają z dziewczęcych pośladków w wietrzne popołudnia... A w między czasie pojawia się także wspomniany już wcześniej przeze mnie Alberto Vargas (1896-1982), który preferuje kobiety zdecydowanie skąpo ubrane lub nawet w całości nagie, ale o ładnych, kobiecych kształtach i ze sporym poczuciu humoru.

Trudno nie zwrócić uwagi na fakt, że wszystkie te pin-up girl, zarówno te oficjalne, "pełną gębą" jak i te przezwane lub samozwańcze, odzwierciedlają współczesne sobie kanony piękna i kobiecego seksapilu. Wyobrażam sobie młodych chłopaków sto, sto dwanaście lat temu, którzy rumienili się gwałtownie na widok nóg ukrytych pod bufiastymi majtasami. Wyobrażam sobie ich synów, który z wypiekami na twarzy spoglądali na spódnice znacząco podwiewane wiatrem, rozpinali wzrokiem klamry od pończoch czy próbował przejrzeć prześwitującą koszulkę panien z magazynów i kalendarzy kolejnych dziesięcioleci. I się zastanawiam, patrząc na czasy obecne, co będzie za tych pięć, dziesięć, dwadzieścia lat, kiedy dziś wszystko już zostało, mówiąc kolokwialnie, "zdjęte". Nawet niedawne "futerkowe lata dziewięćdziesiąte" odeszły do lamusa, a "depilacja jest dziś absolutną koniecznością", jak mawia pewna Tosia. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ta cała "erotyka" idzie nie w tym kierunku, co trzeba. I coraz bardziej tęsknię za czasami pocałunków z 1900-tnego.

Tutto qui.

Kolaż 249 - pin-up girl by Alberto Vargas, a okno narysował Toft00.

2 komentarze:

  1. w takim razie zapraszam do konkursu nr 6. Temat... eroiku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm... Pomyślę, może mnie natchnie :) Dziękuję za zaproszenie :)

    OdpowiedzUsuń