sobota, 14 kwietnia 2012

"Niebieskie Konie w mojej głowie" czyli Azzurro Cavallo i inne wytwory niewieściego umysłu

Nie jest dla mnie nowością ani odkryciem, że mój mózg działa w przedziwny sposób i ciągle zasypuje mnie nowymi wytworami wyobraźni. Czasem jednak potrafi mnie mocno zaskoczyć, a efekt tego zaskoczenia staje się pełnoprawnym mieszkańcem mojej jaźni. W każdym razie dobrze że Freud już nie żyje, bo pewnie miałby ze mną pełne ręce roboty. 

Podobno każda wiedźma powinna posiadać tzw. "Księgę Cieni" w której zapisuje zaklęcia i całą swoją wiedzę o magii, a każdy wierszokleta - notatnik na wiersze i pomysły. U mnie obie te funkcje spełnia fioletowy koło-notes z lasem na okładce. Niby nic takiego, ale to, co wyrabia się w środku, przechodzi jednak czasami wszelkie ludzkie pojęcie. Poza notatkami, haiku, szkicami przyszłych kolaży i luźnymi myślami wartymi zapisania, po kartach plączą się cztery postacie, które dowolny narrator nazwałby zapewne "Płodami Chorego Umysłu". 

Pierwszym i najstarszym stworem jest PiPi Nielot. Jak sama nazwa wskazuje PiPi jest nielotem, ale "erudytą, więc się nie przejmuje bo ma lotny umysł więc na ch*j mu skrzydła?" - dosadne, ale prawdziwe. Zdarza mu się nosić cylinder albo inne nakrycie głowy, jednak robi to dość rzadko, gdyż nie potrzebuje ozdóbek i ogólnie jest ponad to. Lubi natomiast z jakiegoś powodu używać słowa "zaiste". Sprawia wrażenie dość pewnego siebie, jak to na erudytę przystało, jednak tak naprawdę jest dość nieśmiały i kruchy, przez co łatwo zrobić mu przykrość i doprowadzić do płaczu w kącie kartki. Jest wtedy "śnięty z rozpaczy jak ryba porażona prądem". A z racji tego, że jest dość drobny i mądry, to często pojawia się przy notatkach uczelnianych, nic więc dziwnego że czasem ma z przemęczenia "wory pod oczami aż do klatki piersiowej".

Drugim najstarszym mieszkańcem notesu jest Pan Da, który (cóż za niespodzianka!) jest oczywiście pandą. Prawdopodobnie Pan Da jest szlachcicem i nosi monokl na lewym oku, ale z racji cyniczności i czarnego podbicia oczodołu jest to trudne do ustalenia. Jest jednak, co pewne, wielkim miłośnikiem ironii i pewnej odmiany filozofii stoickiej znanej pod potoczną nazwą "tomiwisizmu". Mimo wszystko sympatyczny, o dość leniwym usposobieniu, rzadko się rusza, a do jego ulubionych rozrywek należy dyskutowanie z PiPi na wszelkie tematy (włączając stoły) oraz "zdrowy krytycyzm". "Ma przenikliwe spojrzenie [i zawsze patrzy...]" jednak "nie chce zawracać swej szlachetnej głowy duperelami niewartymi jego zainteresowania". (Szkoda że PiPi Nielot często nie podziela tej opinii). Fenomenem na skalę notesu jest pusta przestrzeń wyraźnie zaznaczona przerywanymi liniami oraz obarczona podpisem: "To pusta przestrzeń do niedawna wypełniona Panem Dą, jednak teraz Pan Da jest nieobecny. Jako Pan dobrze wychowany Pan Da nie chciał rzygać na widoku publicznym poszedł więc poszukać wiadra, by dać upust swojemu zniesmaczeniu w bardziej ustronnym miejscu, niż ten notes". Godne pochwały (?).

(Trudno ustalić dalszą kolejność narodzin, gdyż jedno stworzenie zostało wymyślone wcześniej, ale dopiero później zwizualizowało się na papierze w formie plastycznej. Pozostanę więc przy kolejności ilustracyjnej. W takim wypadku...) ...trzecią istotą jest Czesław Miłoś który jest najmniejszym łosiem świata, a do tego może poszczycić się tym, że zawsze jest rysowany jedną "kreską", bez oderwania długopisu od papieru (pewnie dlatego przypomina czasem nieforemną gąsienicę z rogami). W każdym razie "Czesław Miłoś nie pisze wierszy bo ma raciczki (czy to tam co mają małe łosie)* *aleitakjestbardzowesołymłosiem". Poza tym lubi "patatajać" wzdłuż krawędzi kartek pozostawiając za sobą bajeczne "pat   tat   taj   pat   tat   taj   pat   tat   taj" (widać nie pisze wierszy także dlatego, że ma spore braki w dziedzinie sylabizowania, głupiutki, mały Czesław...). 
MIKROSKOPIJNY PODPIS głosi: "nie zapominajmy także o Miłosiu, przecież też tutaj jest [chociaż nie pisze wierszy, mały słodki Czesław]"
Jak na razie ostatnim i najnowszym sublokatorem jest "niesamowity niebieski koń mówiący po włosku". "Tak naprawdę nazywa się Azzurro Cavallo, w skrócie Koń, ale woli kiedy się go nazywa Marco Guffanti". Co warto zaznaczyć, Koń faktycznie nie potrafi ni w ząb po polsku, jednak nie przeszkadza mu to w dogadywaniu się z resztą ekipy. Ma nadmiernie rozbudowaną ekspresję pyska, lubi przebieranki, oraz (co ciekawe) istnieje podejrzenie, że jest farbowany - dziwnym zbiegiem okoliczności jest niebieski tylko na niebieskich karteczkach wklejonych do notesu, na normalnych białych kartkach jakoś traci na kolorze. Dziwne, że Pan Da jeszcze tego nie zauważył i nie obśmiał (Czesław jest zbyt mały, żeby zauważyć coś takiego, a PiPiemu to i tak bez różnicy. Sam też czasami zmienia kolor z białego na kreskowany błękit długopisu więc nie jemu oceniać cudzy koloryt).
Tłumaczenie z Włoskiego: "Dzień dobry panom i paniom. Mówi kapitan. Nazywam się Marco Guffanti. Właśnie lecimy nad Rzymem! / przygody Niebieskiego Konia, część 1".
Czasem, kiedy przyłapię wspomniany Kwartet na harcach, to aż załamuję ręce nad ich pozbawionym dyscypliny zachowaniem oraz własnym zdrowiem. Powinien mnie wszak przepełniać racjonalizm i zdrowy rozsądek, a tak zamiast "telefonów w mojej głowie" mam niebieskie konie i patatające mikro-łosie. Jednak z drugiej strony - mogło być o wiele gorzej, poza tym (w gruncie rzeczy) nie jest wcale tak źle. Moja Czwórka Wspaniałych jest częsty gościem w cudzych notesach ale i gospodarzem dla cudzych wytworów fantazji - mówię tutaj między innymi o The Fishkats pewnej Matki Wszechświata czy różowej meduzie "Małej Me, która chce kiedyś być Dużą Me" a której prawną opiekunką jest Nefertari. Wynika z tego, że są w wielu ludzkich głowach rzeczy, o których się filozofom i psychologom nie śniło, a istnieje spore prawdopodobieństwo, że niebieskie konie to dopiero nieszkodliwy początek. Cieszę się więc tym, co mam. A znając ich możliwości, to może tutaj pojawić się jeszcze niejedna relacja z frontu. 

Saluto dai Cavallo Azzurro!

7 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe opowiadanko, pełne ciepła. Twoje postaci z notesu przypomniały mi czasy gdy pomagałem młodemu autorowi komiksu internetowego.

    Ciekawe czy Twoi kreskowi bohaterowie potrafili by odegrać jakąś scenkę w trzech obrazach?

    Twoje niebieskie konie zainspirowały mnie do napisania haiku:

    ze snu w tętent
    moich niebieskich koni…
    nie to tylko deszcz

    Pozdrawiam,
    Adam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie opowiadanie, to najprawdziwsza prawda! :D A za haiku bardzo dziękuję, niezwykle przypadło mi do gustu ♥

      Pozdrawiam,
      Zuzanna

      Usuń
  2. A u mnie w brudnopisie to przechadzają się tylko znużone życiem dziewczynki o oczach bez źrenic. Chętnie zamieniłabym je na nieco weselsze postacie (szczególnie przypadł mi do gustu PiPi Nielot).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odrobina melancholii i znużenia nie jest zła, ale może trzeba poszukać sposobu na rozweselenie Twoich dziewczynek? PiPi prawdopodobnie popiera ten pomysł jako osobnik dość aktywny życiowo... :)

      Dzięki.

      Usuń
  3. uwielbiam te Twoje rysunki :)
    a poza tym - ładnie się tutaj zrobiło ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie radzę kliknąć logo "The Cutest Blog The Block", które jest w górnym lewym rogu strony ;)

      Usuń
  4. ja czekam na kolejną porcję Twoich postaci :)

    OdpowiedzUsuń