sobota, 11 lutego 2012

o romantycznym uskrzydleniu z opowieści piekielnej

Jest przed walentynkami i należałoby o tym coś napisać. Ale szczerze powiedziawszy bardziej od walentynek obchodzi mnie tłusty czwartek. No bo co tu znowu pisać o święcie zakochanych? Wieszać psy, marudzić, chwalić, czy słodzić? 

Jedyne co mi przychodzi do głowy, a co mogę przytoczyć okazjonalnie, to cytat z "Piekła" Dantego. Jak już pisałam na początku stycznia, przekład Agnieszki Kuciak ogromnie przypadł mi do gustu. O paradoksie, drogę przez kolejne kręgi piekielne czyta się lekko, łatwo i przyjemnie, także dzięki jasnym wyjaśnieniom w przypisach, które bez zbędnego owijania w bawełnę, za to z wielką gracją tłumaczą co, kto, do kogo i dlaczego tak, a nie inaczej. 

Do moich ulubionych cytatów na pewno należy wizja Charona walącego wiosłem dusze potępione: 
"Zaś diabeł Charon, okiem złego człeka
znaki im dając, wszystkich razem zgania,
i wali wiosłem, jeśli które zwleka."
Zaiste, piękny obrazek. Ale miało być o miłości, no to niech będzie. Oto fragment, który od dłuższego czasu chodzi mi po głowie. Księga piąta, drugi krąg piekielny, dla potępionych lubieżników i rozpustników, a także wszystkich, którzy kochali "za bardzo":
"Jak same skrzydła niosą w czas jesieni
zziębniętych szpaków długie, zbite chmary,
tak to porywa wiatr gromady cieni
i gna, to tu, to tam, nieszczęsne mary;
żadnej nadziei nie ma śród udręki,
jeśli nie końca, to zelżenia kary.
I jak żurawie swe żałosne dźwięki
ciągną w powietrzu w długiej czarnej chmarze
tak ja widziałem, jak wznosiły jęki
cienie niesione w wichrze tym i gwarze (...)"
W sumie na tym mogłabym poprzestać, ale do tego kawałka jest jeszcze przypis wyjaśniający od pani tłumacz, który pięknie dopełnia powyższy fragment. Cytuję:
Większość komentatorów uważa je (porównanie) za odnoszące się do całego tłumu dusz i ogranicza je do porównania żałosnych krzyków żurawi i skarg potępionych. Szpaki wyrażałyby wielość i szybkość dusz, zaś żurawie ich skargi. Jest jeszcze druga interpretacja, która mówi, że Dante wyróżnia tu, w tłumie zmysłowych, szczególną gromadę dusz, które wędrują w kluczu jak żurawie i są duszami tych wszystkich, którzy umarli z powodu miłości.
 Bella

I tak, żeby dorzucić swoje trzy grosze, to sobie myślę, jak często ta skrzydlata metafora pojawia się u mnie. Kolaże nr 100, 111 czy 113 są tego najlepszym przykładem. Sama pamiętam, jaka byłam uskrzydlona, kiedy mnie trafiło. Trzy lata fruwałam dobry metr nad ziemią, pełna euforii i nadziei, że "to może To". I co? I nic. Mogłabym owego delikwenta udusić i sama trafić do żurawiego klucza potępionych. Na razie poszłam po rozum do głowy, nieuszkodzone, chociaż trochę rozczarowane serce schowałam na powrót do klatki (piersiowej), a skrzydła - do szafy (jeszcze mi się przydadzą, wiem to na pewno). I tak a propos tego "miłosnego uskrzydlenia" mogłabym teraz długo mówić o tym, że język jest matrycą rzeczywistości, kształtuje nasze postrzeganie świata i że uczymy się tego kulturowo w procesie socjalizacji oraz inne tego tupu blabla i bleble, które zostały mi w zbolałej głowie po sesyjnej batalii, a które są tutaj całkowicie zbędne. Niech pewne rzeczy zostaną takie, jakie są, niedopowiedziane i niedokończone i niech sobie same odlecą, gdzie będą miały ochotę. Niech Anglicy dalej sobie "spadają w miłość", a nas niech miłość "uskrzydla". Byle mocno, gorąco i często, niekoniecznie do potępienia.


Fino alla prossima volta.

Kolaż 199
i do dopełnienia, drugi: 


Kolaż 205

1 komentarz:

  1. :) Tu Olga, pamiętasz mnie jeszcze?:PPP odezwij się czasami:)

    OdpowiedzUsuń