poniedziałek, 12 marca 2012

marność nad marnościami i wszystko marność

Od dobrych trzech tygodni przechodzę nasilającą się coraz bardziej burzę związaną z nawałem pracy na uczelni. Nie skłamię chyba mówiąc, że zaczynam tęsknić za sesją, kiedy to w natłoku czyhających nade mną gróźb miałam chwilę, żeby od czasu do czasu sprawdzić w internecie jakąś głupotę, poczytać coś wieczorem albo dla rozluźnienia cyknąć partyjkę pasjansa. Naprawdę zaczynam za tym tęsknić! Zgroza i herezja!

Wszystko leży odłogiem i zarasta chwastami, każde moje hobby i zajęcie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz trzymałam w ręce książkę spoza kanonu lektur. Od grudnia nie napisałam ani linijki żadnego opowiadania, a trochę ich w głowie mam. Wiersze, które Czarownica od Goździków miała przerobić na piosenki są w fazie projektowej schowane głęboko w pudle mojej głowy i nie zanosi się na to, żeby szybko mały zostać stamtąd wyciągnięte. Ostatni kolaż został zrobiony huhuhu, albo i dawniej, a o tłumaczeniu nawet nie ma co mówić. Za to dla odmiany rośnie moje zdenerwowanie, złość, żal i ogólnie pojęta frustracja.

Chroniczny brak czasu, bo każdą wolną sekundę poświęcam na analizowanie wywiadów terenowych na badania antropologiczne, co gorsza na temat, którego w życiu bym sama nie wybrała. Czarna Magia metodologii leży i szlocha w kącie, wspominając szczątkową wiedzę z zeszłego semestru (nie ma to jak wykłady w systemie co dwa tygodnie, kiedy to ciągle coś wypada... Efekt? Liczba wykładów w poprzednim semestrze: zdecydowanie zbyt mała.) Temat własnych badań terenowych, większych i obszerniejszych, które zbliżają się nieuchronnie? - Któż to wie? A magisterka... lepiej nie mówić. Wszystko to składa się razem na bardzo, bardzo nieszczęśliwą i niezadowoloną z życia Mimblę.

Rozpaczliwie szukam więc w tym wszystkim jakiegoś punktu odniesienia, który pozwoliłby mi być znośną dla otoczenia, ale przede wszystkim nie zwariować i utrzymać równowagę psychiczną. No właśnie - równowaga.

po lewej księżyc
słońce po prawej a ja
w równowadze 

5 komentarzy:

  1. o kurde, to jest post o mnie :x

    OdpowiedzUsuń
  2. i niech ktoś jeszcze spróbuje powiedzieć, że studia na wydziale filologicznym to pestka :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też w kwestii studiów jestem w czarnej d.
    Łączę się w bólu najszczerzej jak potrafię.
    A najgorsze jest to, że kształcimy się intensywnie żeby potem ach..urywam, bo odzywa się moje maruderskie wcielenie.

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaa....
    studia fajna rzecz
    tylko się tak nie przejmować wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Równowaga. To jest to. Staram się utrzymać, ale podobnie jest jak u Ciebie- tyle że na mnie licencjat spogląda tęsknymi oczętami.

    OdpowiedzUsuń