piątek, 24 sierpnia 2012

puste okno czyli trochę goryczy

Wpadłam w beczkę gorczycy i jest mi teraz nieprzyjemnie. Od jakiegoś czasu obserwuję irytujący, wręcz niesmaczny trend, którego główną osią jest relacja międzypokoleniowa (a raczej jej brak) i naturalna dla żywego stworzenia śmiertelność.

Do tej pory żyłam sobie w okolicy dość spokojnej, zamieszkałej w głównej mierze przez staruszki mniej lub bardziej posunięte w latach oraz młode małżeństwa, często z dziećmi. I tak to trwało. Aż zwykłą kolejną rzeczy starowinki zaczęły wymierać, a na ich miejsce zaczęli wprowadzać się kolejni wnuczkowie i wnuczki. Od razu zrobiło się przez to mniej spokojnie i cicho, ale nie jest jeszcze najgorzej, więc da się wytrzymać poziom natężenia decybeli (obecnie najwięcej larma robi siedmioosobowa grupka czteroletnich chłopców, potocznie nazywanych u mnie w domu "Karaluchami", którzy z wielkim entuzjazmem i równie wielkim hałasem wespół w zespół odkrywają świat, na razie w obrębie międzyblocza).

Obserwuję coraz częściej (wraz z kolejnymi klepsydrami wywieszanymi na drzwiach do klatek schodowych) wynoszenie na śmietnik starych, sfatygowanych sprzętów po babkach i dziadkach oraz ślady generalnego remontu. Wszak młodzi muszą gdzieś mieszkać, a stare, od lat nieremontowane mieszkanie po dziadkach świetnie się nadaje. I jakoś nikomu nie jest chyba głupio, że dopiero teraz wymienia na kafelki lub inne panele starą papę dachową, która leżała na podłodze w przedpokoju od lat 50-tych (sic), że po kilku dekadach maluje w końcu ściany, wymienia okna na nowe, robi porządek z kablami wiszącymi złowieszczo u sufitu lub wymienia wyrwany od lat włącznik światła. Babci ładne mieszkanie nie było potrzebne, młodym i owszem. 

Znałam z widzenia taką jedną staruszkę, mieszkała podwórko obok i często ją widywałam, idąc na pociąg. Zawsze siedziała w tym samym oknie i patrzyła na drzewko rosnące tuż przed nią oraz na uwijające się przy budce lęgowej i karmniku szpaki, sikorki i wróble. Niezwykle lubiłam ten widok. 
Teraz okno jest puste, przez brak firanki doskonale widzę wygładzone gładzią ściany, poukrywane druty, stare linoleum zwinięte i stojące w formie rulonu przy drzwiach, gotowe do wyrzucenia razem z wiadrami gruzu. Tylko raz jakiś robotnik (a może wnuk?) przysiadł w tym samym oknie, w tej samej pozycji i się zapatrzył. Smutne. 

Widać taki już los staruszek, że popadają w coraz większe zapomnienie, aż w końcu same o sobie zapominają i ostatecznie - ulatują.

otwarte okno
staruszka karmi ptaki
też chce odlecieć

8 komentarzy:

  1. Przykre, ale prawdziwe...
    Z drugiej strony faktem jest, że są takie starsze osoby, które nie lubią zmian i nigdy w życiu nie zgodzą się na zastąpienie linoleum panelami czy na wyrzucenie starych sprzętów. Tak jest np. z moją babcią - często ją odwiedzam, pomagam w wielu pracach domowych i w ogrodzie, robię zakupy, więc na pewno nie można powiedzieć, że o niej nie myślę, a ona jest całkowicie osamotniona. I choć wciąż namawiam ją na wymianę pewnych rzeczy (bo zniszczone), ona woli prowizorycznie je naprawić, bo "przecież są jeszcze całkiem sprawne!" To wydaje się zupełnie bez sensu, bo przecież to nie w tym rzecz, że mojej babci nie stać na nic, że głoduje i nie może pozwolić sobie na kupno czegoś nowego... wręcz przeciwnie, posiada spore oszczędności. Ale wychowała się w czasie wojny, potem żyła w totalnej biedzie i tak już ma zakodowane... że należy doceniać to, co się ma i nic ponadto nie wymagać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kulinarna, masz całkowitą rację (również mówiąc o doświadczeniach wojennych), jednak mam wrażenie, że troszkę się rozmijamy. Bo Ty oraz Twoja babcia nie jesteście najlepszym przykładem. Jak sama mówisz jeździsz do niej, pomagasz, wyręczasz ile możesz, ale nie zmienia to faktu, że w mojej tylko klatce mogę naliczyć kilka nowych, młodych osób, których w ogóle nie znam z widzenia, bo nigdy swoich babć nie odwiedzały, za to teraz się nagle "cudownie odnalazły" i wzięły za remonty. I to jest smutne. Na szczęście zawsze jest i druga strona medalu, taka jak Ty. :)

      Usuń
    2. Ach, no chyba że tak :)

      Usuń
  2. ech, jak ja bym wzięła mojej matce podstawiła kontener, wywaliła te wszystkie klamoty, wybieliła ściany, sciągneła linoleum i wycyklinowała dechy....W ogóle wypatroszyłaby tą chałupę i zorbiła jak nową...pomarzyć można, gorzej skłonić mamusię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może podstępem? ;)

      Usuń
    2. kusi mnie ta opcja ale musze uszanować osobowość mojej matki i traktować ja jak osobę dorosłą - z całą jej niechęcią do zmian i klamotów ;) To nieelegancko.

      Usuń