wtorek, 14 grudnia 2010

trochę o zimowych podróżach i wyglądaniu przez okna

Zima to przekleństwo podróżników, zwłaszcza (choć nie tylko) tych, którzy korzystają z usług PKP. O polskich kolejach można by napisać książkę i zapewne w dużej mierze przypominałaby ona Księgę Skarg i Zażaleń. Opóźnienia, odwołane połączenia, znikające perony a nawet stacje. Takie właśnie atrakcje funduje nam polski przewoźnik. Ot, chociażby ostatnio wracałam z zajęć do domu pociągiem-widmo. Owa zjawa została zapowiedziana przez panią z głośniczka, co jest o tyle istotne, że widmo jechało z nieopisanego peronu, o czasie, którego nie było na rozpisce, na dodatek z Sosnowca do stacji Tychy Miasto, co było zwyczajnie niemożliwe, gdyż nie było jeszcze wtedy takiego połączenia. Dodatkowo tajemniczy pociąg nie zatrzymywał się na stacjach, na których powinien był się zatrzymać, ale dojechałam do domu cało, bezpiecznie i co ciekawe, o czasie. Ot, „pociąg zaginiony”. Mimo takich przygód lubię jeździć pociągami, nawet zimową porą, kiedy tory się kurczą, trakcje są oblodzone, zwrotnice przymarznięte i co się tam niby jeszcze dzieje.
Śnieżna zima to ciekawy czas – niezwykle paradoksalny. Z jednej strony śnieg okrywa, przykrywa i zasypuje wszystko, sprawiając, że trudno cokolwiek znaleźć: wypadnięte z kieszeni klucze, zgubiony kolczyk, drogę do domu a nawet samochód, jeżeli dobrze w nocy pośnieży. Z drugiej jednak strony śnieg ujawnia wiele rzeczy – czy ktoś już tędy szedł, czy przechodziło tędy jakieś zwierze... Wystarczy się dokładniej rozejrzeć, a dostrzeże się ślady na białej powierzchni.
Wracając do tematu pociągów, moim ulubionym zajęciem jest wyglądanie w czasie jazdy przez okno. Nie tak dawno temu widziałam ogromnego samca bażanta, w pięknych rudo-złotych barwach, dumnie kroczącego środkiem nieczynnego peronu tyskiego dworca głównego. Kilka dni temu dla odmiany, wolno przejeżdżając przez las, miałam okazję oglądać sarnę przedzierającą się przez zaspy. Była ze trzy metry ode mnie i nie zwracała na mój pociąg większej uwagi. Było to bardzo przyjemne przeżycie. Można powiedzieć, że udzielił mi się jej spokój.
Zawsze po takich przygodach, kiedy pociąg przejeżdża i w tyle znika to, co dostrzegłam, rozglądam się ciekawie po wagonie chcąc się dowiedzieć, czy ktoś jeszcze to zauważył i czy przeżywa to tak jak ja. Jak na razie poniosłam same klęski i przeżyłam liczne rozczarowania, ale nie poddaję się. Może jeszcze będę miała z kim jeździć pociągami i wyglądać zimą przez okno.

Kolaż 058

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz