niedziela, 3 czerwca 2012

bunt na pokładzie czyli "Niebieskie Konie..." część 2

Intuicja czarownicy mnie nie zawiodła i rzeczywiście - tak jak zapowiadałam w kwietniu - następuje kolejna porcja wieści z pierwszej linii papierowego frontu mojego notesu. Przez te półtora miesiąca trochę się pozmieniało, głównie jeśli idzie o ilość mieszkańców.

Pierwszą nowością i wielkim zaskoczeniem dla wszystkich było pojawienie się Papi Lotki. Trudno określić jaka właściwie jest relacja z PiPim Nielotem ani jak długo się znają, ale jedno jest pewne: "Papi Lotka w przeciwieństwie do PiPiego nie jest nielotem tylko lotem a raczej lotą. Młodą lotą czyli lotką. Do tego jest zalotną papilotką (ogólnie) i to wściekle kreatywną. Często ją ponosi na skrzydłach artyzmu". Od PiPiego różni ją więc posiadanie ciemnych skrzydełek i skręconego (papilotem) dzyndzla na czubku głowy. Od chwili jej zamieszkania w notesie zagarnęła dla siebie wszystkie notatki poświęcone ogólnie pojętej "artystyczności". Poza tym znalazła swoje powołanie życiowe, a mianowicie przekomarza się z Panem Dą. Kiedy się wprowadziła PiPi "wyglądał jak napuszona cytryna" i "dla odmiany nie był pewien do czego to doprowadzi". Pan Da "zaczął się mimowolnie zastanawiać czy był kiedykolwiek zakochany. Dziwne... Pan Da zwykle nie zachowuje się w ten sposób...". "Małemu Czesławowi było wszystko jedno, bo jest wciąż za mały by zrozumieć złożoność pewnych rzeczy. Zastanawiał się tylko czy będzie mógł z Papi popatatajać". "Azzurro... przepraszam... Marco tymczasem bardzo się ucieszył. Wiadomo - włoska krew nie zna różnic gatunkowych".
Po Papi pojawił się zaś Fantom. Niewiele wiem o tym maluchu poza tym, że jego tatusiem był prawdopodobnie Upiór z Opery - to by tłumaczyło imię (rodowe) i buźkę rysowaną na bazie yin - yang. PaPi twierdzi, że tak naprawdę nazywa się Fan Tomas, co nie przekonuje racjonalnego PiPiego Nielota ("który wciąż jest lekko nieufny wobec PaPi") i który przekonuje, że poprawniej będzie mówić Fan-Tomasz. W każdym razie Upiór Junior jest jeszcze mniejszy niż Czesław (ach, ten mój mały głupiutki Czesław!) co jak się często zdarza w takich przypadkach - zaowocowało wielką przyjaźnią dwóch małych stworzonek. Co prawda brak im wspólnych zainteresowań (Fantom nie patataja ani nie pisze wierszy), poza tym nie potrafi mówić (robi co najwyżej smutne miny), ale bawią się wspólnie z dala od spraw dorosłych. Ostatnio dokleiłam do notesu notatkę znalezioną w innym zeszycie. PiPi Nielot długo ich szukał i w końcu znalazł - schowali się pod doklejonym papierem. Te dzieci... 



Na kartach pojawiły się także czarownice zielne, które nic nigdy nie mówią (tylko się wiją jak małe kijanki) a także Wolfgang, ale nie wiadomo czy zostanie na stałe. Wygląda na... dzikiego zwierza.


 
W każdym razie w notesie zaczyna się robić... ciekawie. Dla tych, którzy wątpią - to wszystko dzieje się samo i naprawdę nie mam wpływu na tę menażerię. Zaraz po weekendzie majowym naskoczył na mnie Pan Da z pretensjami "Gdzie byłaś przez cały długi weekend cholero!?". Na moje tłumaczenia nie zareagował, więc spytałam, czy mam mu narysować grilla. Oburzył się. "Czy ty widziałaś kiedyś grillowany bambus, kobieto?". PiPi i PaPi byli bardziej wyrozumiali. Kolejna awantura także została wszczęta przez Pana Dę. "Pan Da wyglądał na oburzonego" i krzyczał "Co to niby za wklejanki!?". Jak można się domyślić poszło o wklejenie do zeszytu notatek "obcego pochodzenia". W mojej obronie stanęła PaPi Lotka, argumentując że "to jej notes i ma prawo wklejać co jej się podoba!". Pana Dy to nie przekonało. Uparł się, że on "tu mieszka! To nasza przestrzeń życiowa!". PaPi Lotka chyba machnęła na to bezradnie skrzydełkiem, a PiPi Nielot skomentował to tylko krótkim "uważaj z tą przestrzenią życiową bo ci jeszcze wąsy wyrosną". Niestety - wygląda na to, że Pan Da jest zwierzęciem nie dość że cynicznym to jeszcze terytorialnym. I o ile akceptuje niebieskie konie i łosie które nie piszą wierszy to nie będzie tolerował niczego, co nie powstało bezpośrednio na kartach notesu. Może nie lubi kleju, nie wiem.



W każdym razie jak to się wszystko potoczy dalej - nie mam pojęcia. Ani kto się pojawi w najbliższym czasie. Wszyscy się chyba zadomowili na stałe (nie wiem tylko jakie ma plany Wolfgang, ale coś mi się wydaje, że węszy za jakimś przytulnym kątem). Mam tylko nadzieję, że niczego nie podpalą ani nie zdemolują. Oraz że Panu Dzie nie urosną jednak te wąsy...

Alla prossima volta!

1 komentarz:

  1. U Ciebie się rozwija a u mnie Marvelowscy bohaterowie zaczynają ogłaszać strajk i mam kłopoty z wymyśleniem nowych grillbarów ;(
    Ja tam trzymam kciuki za Wolfganga (moja sympatia do wilków się odzywa):D

    OdpowiedzUsuń